Te jeszcze stare, no może nie tak bardzo, ale wystarczająco, by były pod sobą. *** byłeś jak Chrystus - chciałeś umierać za miliony stopniowo spalać siebie i wypalać mnie od środka pożarem czerwieńszym o tę krew wypływającą z piersi twojej i oczu studziłeś ją słowami o potrzebie ciebie w ziemi. wyliczankami w których byłam milion pierwsza, czyli nie ta, za którą śmierć miała być ofiarnie piękna. mówiłeś: poczekaj (czekanie otwiera we mnie ssące usta: wargi, co brakiem ciepła spierzchnięte pękały na pół) *** (gazety) rosyjskie pokojówki skaczą z siedemdziesiątego siódmego piętra budynku w siódmej dzielnicy nowego jorku, ustalając nową definicję szczęścia. znowu czytam poranne dzienniki i piję zimną kawę, czyli zaplatam koronę cierniową z dawnych dni. mimo że temperatura odczuwalna ciągle spada chodzę na piechotę. zawsze mówiłeś że świat poznaje się przez ból i dotyk, więc obserwuję ulice i spisuję nowe doświadczeni